Kartka z pamiętnika sierżanta Karubina Dywizjon 303. glowna. Użytkownik. Nie naciskając kciukiem, przejechałem po nim delikatnie, pieszczotliwie. Zbliżyłem I need paper to explain this. Podaj mi kawałek kartki i długopis. Hand me a piece of paper and a pen. Żadnej książeczki, kartki urodzinowej czy kosmyka włosów. Not a baby book or birthday card or a single lock of hair. Kawałek żółtej kartki do wycięcia gwiazdy. A piece of yellow paper to cut out the star. Poszliśmy najpierw nad Wisłę, a później do pizzeri. Nieźle się z nim uśmiałam. Nie pozwolił mi zapłacić nawet połowy za pizzę. I bardzo dobrze!:) Przynajmniej jest gentelmenem, a nie tak jak niektórzy. Po całym spotkaniu odprowadził mnie pod sam dom! Gdy weszłam do mieszkania, okazało się, że zauważyła nas moja mama. Zaczłyśmy szybko biec. Do klasy weszłyśmy dopiero o 8:10. Nauczycielka nakrzyczała na nas, po czym wpisała nam spóźnienie. Lekcje mijały mi strasznie długo. Nie miałam nawet żadnych sprawdzianów czy kartkówek. Po lekcjach poszłam szybko do domu, zjadłam obiad i wyszłam na dwór. Chodziłam z Moniką po parku chyba przez 2 godziny. Oczywiście wszyscy wiedzą, z jakiego powodu – najpiękniejszy? Ano właśnie w maju przypadają urodziny Okruszka. Tak, tak, to już niedługo! A tymczasem podsumujmy kwiecień. Mam Wam mnóstwo do opowiadania, bowiem był to dla nas miesiąc pełen towarzyskich spotkań i ciekawych wydarzeń. Ale po kolei! Tak będzie znacznie prościej. Kartka z pamiętnika Ariadny (Dzieje Tezeusza) To był najpiękniejszy i zarazem najgorszy dzień mojego życia. Kiedy Tezeusz przypłynął na Kretę, już wiedziałam, że jest on wybrankiem mojego serca. To była prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Chciał pokonać Minotaura, ale nikt mu nie chciał pomóc, wszyscy na niego jakoś zdyOh. Dzieciństwo, berecik, szalik, moja śliczna mama i mój ukochany łysy tatuś, wszystko to pozostało na zawsze po tamtej stronie Irit AmielIrit AmielDzieciństwo, berecik, szalik, moja śliczna mama i mój ukochany łysy tatuś, wszystko to pozostało na zawsze po tamtej stronie Działo się to u schyłku września 1942 roku. Było jeszcze dość ciepło. Złotawoczerwone liście walały się w błocie i można było nawet niekiedy znaleźć wilgotny, lśniący świeżością kasztan w zielonej przybrudzonej skorupie. Ulica Przemysłowa stała wymarła, sparaliżowana napięciem i trwogą. Jak puste oczodoły patrzyły na nas okna z wybitymi szybami. Ojciec powiedział niedbale, jakby od niechcenia, że trzeba szybko i zręcznie przedostać się na koniec ulicy, do żydowskiego szpitala. Lecz głos drżał mu jakoś dziwnie w krtani. Nosiłam jesienny płaszczyk, beret, szalik i zieloną wełnianą garsonkę, którą mi mama zrobiła na drutach, a ojciec pytał wesoło - jaka różnica jest między mamą a ptaszkiem? - i sam odpowiadał - nie ma żadnej. Oboje robią na drutach. Ale nikt już nie śmiał się z jego żartów. Świat stał w płomieniach, a my byliśmy na samym jego dnie. Mama dała mi skórkę od chleba, całowała mnie i strasznie płakała. Żułam suchą piętkę i dziwiłam się, że ona tak płacze, przecież zobaczymy się wieczorem. Tak mi przyrzekli. Ale już jej więcej nie zobaczyłam i pamiętam jej twarz tylko według starego pożółkłego zdjęcia, które dostałam po wojnie od jej siostry z Ameryki. U wylotu ulicy Przemysłowej graniczącej ze stroną aryjską stał Ukrainiec i strzelał w okna, gdy zamajaczył jakiś cień. Ojciec był bardzo napięty i kazał mi pełzać za sobą na brzuchu jak najbliżej budynków. Tą samą ulicą, którą kiedyś chodziłam z tornistrem do szkoły, otoczona roześmianymi koleżankami, czołgałam się teraz z ojcem. Zawiało jesiennym wiatrem i tuman kurzu oślepił mnie przez chwilę. Ukrainiec strzelił trzy razy, kule świsnęły nam nad głowami. Zamarliśmy na sekundę w bezruchu, a potem pchnięci śmiertelnym strachem, pełzaliśmy dalej. To musiało być dość blisko, ale mnie wydawało się, że mija wieczność. Była to chyba najdłuższa droga w moim życiu. Ostatnio budzą mnie często nocą te strzały. Spłaszczeni na drewnianej bramie szpitala, waliliśmy w nią rozpaczliwie pięściami. Znajomy żydowski policjant odchylił w bramie szparę i wpuścił nas na podwórze. Mój ojciec podał mu zwitek zielonych banknotów. Potem wszystko poszło już bardzo szybko. Za szybko. Zaprowadził nas do jakiejś ciemnej komórki. Zaświecił latarkę. Z gładkiej ściany oderwał jedną deskę, a potem drugą i ukazała się niewielka dziura. Ojciec podniósł mnie, kazał wyciągnąć ręce jak do pływania i wsunąć je razem z głową w tę dziurę, ale była wąska i trzeba było szybko zdjąć płaszczyk i znów wsunąć głowę i ręce. Byłam zupełnie oszołomiona. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. Pamiętam tylko, że był bardzo blady, a po twarzy błądziło mu coś między uśmiechem a płaczem. Z drugiej strony chwycił mnie i postawił na nogi obcy wąsaty mężczyzna. Zanim zdążyłam się zorientować, mój żółty jesienny płaszczyk upadł na podłogę, a gdy podniosłam głowę, nie było już żadnej dziury. Na ścianie wisiał sobie spokojnie pozłacany obraz czarnej Matki Boskiej Częstochowskiej. W ten sposób wyszłam po raz pierwszy z getta podczas akcji. Dzieciństwo, berecik, szalik, moja śliczna mama i mój ukochany łysy tatuś, wszystko to pozostało na zawsze po tamtej stronie. Miałam wtedy jedenaście lat i od tej chwili nie czuję się już jak w domu. Dzisiaj jest: Sobota, 30 Lipiec do końca roku: 154 dni Imieniny: Julita, Ludmiła, Maryna, Piotr Zaloguj | Zarejestruj Kartki Zaproszenia Życzenia Imieniny Kategorie Życzenia Je te souhaite plein de bonheur en cette journee speciale. Que tu jouisses encore de nombreuses annees! Que tous tes desirs se realisent! Urodziny są we Francji chętnie celebrowane. W przypadku dzieci przyjęcia często odbywają się w dziecięcych centrach rozrywki, jeśli idzie o dorosłych – świętuje się je w bardziej kameralny sposób, przy świecach, dobrym winie, torcie urodzinowym (często jest to owocowa tarta). Składa się życzenia, kobiety dostają kwiaty; mężczyźni-solenizanci raczej rzadko są obdarowywani kwiatami. Oczywiście daje się też prezenty, zabawki czy gry dla dzieci. W przypadku dorosłych często jest to biżuteria lub kosmetyki. Składa się życzenia i śpiewa francuskie „Sto lat” („Joyeux anniversaire”). Kartki Na przestrzeni kilku lat może zmienić się tak wiele. Kartki z pamiętnika pomagają śledzić nie tylko bieg wydarzeń, ale pamiętać przeżycia i uczucia, które nam przy tym towarzyszyły. Niektóre wspomnienia są słodkie, niektóre gorzkie, inne mają posmak łez, a jednak wszystkie składają się na obraz naszego marca 2005 Wiosna! Nareszcie! Nie mogłam się już doczekać cieplejszych dni. Zapach ziemi i kwiatów upaja. Od razu chce się bardziej żyć. Niedługo Święta. Wielkanoc. Dziś rano czytałam fragment z 12 rozdziału Ewangelii Jana. O ziarnie, które dopiero, gdy wpadnie w ziemię i obumrze, może wydać nowe życie. O tym, że: „ Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.” Trudno to pojąć! A zaraz potem sam Jezus stoi zatrwożony. Przerażony perspektywą własnej śmierci. To takie ludzkie! Nikt nie chce umierać w wieku trzydziestu kilku lat, a tym bardziej śmiercią krzyżową. Dziękuję Ci, Panie Jezu, że Twoja miłość do nas była silniejsza niż strach. Dziwne! Znów czuję ten niepokój, który towarzyszy mi od dłuższego czasu i kompletnie nie wiem dlaczego? 14 grudnia 2005 Szok! A więc potwierdziły się moje najgorsze obawy! Wczoraj w Centrum Onkologii odebrałam wyniki biopsji. Gdy usłyszałam diagnozę, nogi się pode mną ugięły. Powoli dociera do mnie to, co mówił chirurg. Nowotwór złośliwy, stopień złośliwości duży, a jego komórki krążą w krwioobiegu. Wykryto cztery guzki rozmieszczone w odległości dziewięciu centymetrów od siebie. Lekarze traktują to więc jako dziewięciocentymetrowy nowotwór. Czwarty stopień. Leczenie drastyczne: jak najszybciej operacja, potem chemioterapia, radioterapia i hormonoterapia. Nie wiem, jak dowlokłam się do domu. Czuję, jakby cały świat wirował, a ja nie umiem go zatrzymać. Jestem oszołomiona i przerażona. Staram się nie płakać przy dzieciach. Nie chcę mówić im o tym przed Świętami. Muszę ochłonąć i dobrze się przygotować. Nie wiem, jak im to powiedzieć?! Boże, daj mi siły i mądrość, abym mogła przez to przejść. Cokolwiek przyniesie przyszłość, chcę Ci ufać. W Twoje ręce powierzam siebie i moją rodzinę... Wiem, że nas kochasz. 6 kwietnia 2006 To już trzeci raz dostałam to czerwone paskudztwo. Czuję ciągle metaliczny, słony posmak w ustach. Wstrętne uczucie i nie mogę się go pozbyć. Walczę ze sobą i zbieram siły, aby wykonać jakikolwiek ruch. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że oddychanie może tak męczyć, że w ogóle jest wysiłkiem. Podobnie jest z jedzeniem. No ale to mam teraz z głowy. Nie mogę jeść. Mogę tylko spać i śnić. Na okrągło, jak śpiąca królewna. Wszystko mi się zaciera. i tracę poczucie czasu. Żałuję bardzo, że nie mogę czytać. Niekiedy modlę się w półśnie. Rozmyślam. Nachodzą mnie trudne pytania - ostatnio bardzo ważne! Z niepokojem badam swoje serce. Boże! Czy nie chowam urazy? Niewypowiedzianego żalu? Czy pozwolę Ci zrobić z moim życiem, co zechcesz? Wierzę, że cokolwiek postanowisz, to zatroszczysz się o mnie i o moich bliskich. Ogarnia mnie niewysłowiony spokój. Czuję, że mogę położyć się i płynąć z nurtem, nie walcząc z nim. … 21 grudnia 2012 Dziś przyszła na świat moja córeczka. To cud! Po moim leczeniu było to tak mało prawdopodobne, że podczas ostatniego badania profilaktycznego w Centrum Onkologii nawet lekarze i pielęgniarki przyszli obejrzeć mój, spory już brzuszek. Każdy w tym miejscu potrzebuje NADZIEI. Oni też. Mogą potem opowiadać innym pacjentkom, że takie rzeczy się zdarzają. Że zawsze trzeba mieć nadzieję, bo ona jest jak lekarstwo. Przez wiele lat tematem wiodącym była choroba, lęk i śmierć. A teraz rozpoczął się nowy etap. Nazywa się ŻYCIE! Cieszę się i dziękuję Ci za to, Boże. Każdą trudną sytuację można traktować jako ciężar, który chce nas przygnieść i zniszczyć, albo … jako okazję do rozwoju. Sięgania wyżej. Odkrywania czegoś nowego o sobie, świecie, o Bogu. W czasie choroby uczyłam się oddawać Mu kontrolę nad tym, co czeka mnie i moją rodzinę w przyszłości. Przechodzić bolesny proces godzenia się ze stratami, ale i otwierania na to, czego nie da się przewidzieć. To prawdziwa była szkoła zaufania, a teraz... Zaczynam od nowa! Katarzyna Masewicz Jak to się ma do Ciebie Możliwe, że sama zmagasz się z chorobą i lękiem. Nie wiesz, co przyniesie jutro i brakuje Ci siły, aby wierzyć, że Bóg jest dobry. Może kartki z pamiętnika w Twojej sytuacji wyglądają inaczej. Każdy inaczej przeżywa zmagania, ale pamiętaj, że Bóg jest zawsze ten sam i chce dać Ci ukojenie! Może nie wiesz, co oznacza zaufać Bogu - dowiesz się więcej klikając tutaj! Jeśli potrzebujesz modlitwy lub chciałabyś porozmawiać z kimś o swoich zmaganiach, a może po prostu poruszył Cię ten artykuł - jesteśmy tu dla Ciebie. Koniecznie napisz do nas w komentarzach lub skorzystaj z formularza kontaktowego! Powoli rosnąca we mnie chęć pisania bloga stawiała przede mną nie jedno pytanie. Te najbardziej oczywiste i powtarzające się najczęściej to : o czym ja właściwie miałabym tam pisać ? Powoli w głowie rysował się plan – po części nadal się rysuje. Bardzo nie chciałam by ten blog w całości stał się pamiętnikiem. Równie mocno nie chciałam by historii z mojego życia tu zabrakło – zarówno tych, które wydarzyły się w dalszej czy bliższej przeszłości, ale i tych które dopiero się wydarzą. Kiedy zalewa mnie fala czegoś z czym sobie nie radzę po prostu to spisuję. Planując pierwszą ‘kartkę z pamiętnika’ przejrzałam wszystkie zapisane w ciągu ostatnich lat plików Word’u. Wyjątkowo często w nazwie pliku pojawia się październik z numerkiem roku. Jesień chyba w życiu wielu ludzi jest czasem marnym. Dla mnie, z tego jak dziś odbieram moje stare wpisy, jest czasem ogromnych wewnętrznych zmian, podsumowań i wdzięczności. Jest maj, za oknem świeci piękne słońce, myślę sobie ‘wiosna’ i zaczynam się ubierać. Nie trwa to krótko ale w końcu wychodzę przed blok, pada śnieg i wiosenna kurtka okazuję się zbyt cienka by iść nawet do sklepu po minimalne zakupy, no ale przecież muszę coś zjeść, więc zaciskam zęby i po prostu idę. Wracam, robię gorącą herbatę i kanapki, siadam pod kocem i myślę, że jesienna ‘kartka z pamiętnika’ pasuje do dzisiejszego dnia. Nie ma co przejmować się tym, że dzisiejsze samopoczucie jest ponure jak październik, że skoro mam potrzebę wyjęcia tych kilku zapisanych stron to powinnam to po prostu zrobić. Nie ma co się przejmować, że być może nie będzie miało to ładu i składu. Pokażę więc wam, nie wszystko co podpisane jest ‘ październik rok ... ‘ ale to, co dziś jest dla mnie bardzo aktualne : 6 Października 2014 tekst zatytułowany : Cztery pory dnia. Cztery pory uczuć. Przychodzi w życiu taki czas, w którym nie ma 'mamo jeszcze pięć minut'.. Piąta dwadzieścia- pora pretensji. Od minuty czekam by wyłączyć budzik. Za oknem ciemno. Zostawiam ciepłą pościel, chrapiącą miłość życia - czas wstawać. Mój budzik biologiczny nastawił się tak że nie cierpię już tak bardzo o tak wczesnej porze. Dlaczego tylko budzik fizjologiczny naszego kota działa tak, że załatwia on swoje najbardziej śmierdzące sprawy w momencie gdy myje zęby. Chwila na herbatę, wietrzenie łazienki, wybór ubioru. Znów nie kupiłam cukru, znów zmarznę. Włączam muzykę. Robię co muszę, idę. Od wyjścia z klatki do parkingu, zawsze, każdego ranka zastanawiam się czy zamknęłam mieszkanie, czy wyłączyłam żelazko, czy aby kot nie marznie na balkonie. Zaraz za parkingiem, zawsze, każdego ranka mijam tą samą kobietę, z miotłą, sprzątającą liście. Pora pretensji kończy gdy widzisz, że inni mają gorzej. Mijam światła, sprawdzam godzinę: Szósta dwadzieścia - pora tęsknoty. Wsiadam do autobusu i myślę o tym że nigdy nie wyobrażałam sobie nawet że można tęsknić za kimś kto był tak po prostu przyjacielem. Minęło prawie półtora roku a ja tęsknie, tęsknie jak małe dziecko. Tęsknie za dniami w których byliśmy tak po prostu, siedzieliśmy na parapecie i nabijaliśmy się ze wszystkiego dookoła, z siebie nawzajem. Nie ma innego słowa. Tęsknie. Chłodne powietrze otrzeźwia, koniec pretensji, koniec tęsknoty, czas na skupienie, pracę. Mija różnie, szybciej, wolniej. Dużo się uczę. Najwięcej o ludziach Od dziesięciu minut czekam na autobus: Piętnasta dwadzieścia: pora wdzięczności. Nie wiem komu mam dziękować. Rodzicom za życie? Życiu za miłość i ludzi? Miłości za sen życia? Ludziom za szansę, pracę, cierpliwość? Z tym samym uśmiechem, każdego dnia, wsiadam do autobusu i wracam do domu. Mijając starszych ludzi zastanawiam się czy będzie mi dane doczekać tego momentu, przecież jutro wszystko może zgasnąć, tak po prostu. Mijając rodziny z dziećmi, myślę o tym jak bardzo chciałabym móc dać komuś życie i uczynić je najszczęśliwszym. Wracam do domu z uśmiechem i siłą do nauki, pracy, życia. I żyje, śpiewam, śmieje się w głos, ganiam za kotem jak małe dziecko, czytam, oglądam, sprzątam, dbam tak jak chce dbać, a czasem nie dbam bo po prostu mi się nie chce. I Żyje. Dwudziesta pierwsza dwadzieścia - pora miłości. Gorąca kolacja w piekarniku, piżama na tyłku. Z tym samym uśmiechem, każdego dnia, zawsze, witam go w drzwiach, jakbyśmy nie widzieli się miesiącami, chwila którą nie każdy potrafi nazwać, ja nazywam ją szczęściem. Dziękuje. Że mam co nazywać. 19 Października 2014 tekst bez nazwy " Przepraszam dawną miłość, że nową uważam za pierwszą " - Wisława Szymborska Nie pierwszą godzinę spędzam myśląc o tym, że większego szczęścia człowiek nie może nawet sobie wyobrazić, a co dopiero zapragnąć. Nie pierwsze przedpołudnie spędzam nie mogąc uwierzyć w to jak dobrą decyzją było zrobienie czegoś co początkowo wydawało się masochizmem, bo przecież z tak wielkiego bólu człowiek mógłby po prostu umrzeć. Dziś jesteśmy. Trzy Jesienie. Ta pierwsza i jej wartość międzyszczytowa. Z dnia na dzień, gdy dzieliła nas tylko odległość stołu, uczucia rosły. Z dnia na dzień, gdy dzielił nas kilometry, uczucia gasły. Zgasły. Rozmowa, wsparcie, uśmiech, nadzieja, ból nie zabił, nauczył. Ta druga i jej zaskakująca błogość. Z dnia na dzień, gdy dni stawały się coraz krótsze miłość rosła. Z dnia na dzień, gdy poranki stawały się coraz bardziej szare, szczęście przynosiło nam dbanie o wspólną codzienność, uczenie się siebie na wzajem, tworzenie wspólnego domu. Ta trzecia, jej początki i nadzieje. Z dnia na dzień, gdy widzimy się tylko krótkimi wieczorami miłość rośnie. Z dnia na dzień, tęsknimy, tęskniąc stajemy się silniejsi. W słoneczne niedzielne popołudnie, gdy kładziesz głowę na moje ramię, przysypiasz błogo po wspólnym obiedzie, wiem, jestem pewna że ta trzecia wspólna jesień jest dopiero wstępem do naszego nawet jeżeli się boje że wszystko się zmieni. Że wygodnie zacznie znaczyć dobrze. Że przestaniesz chcieć "tańczyć ze mną w deszczu". Że to czego będę potrzebować nie będzie tym czego będę pragnąć. Wiem. Wiem że będziesz. Że nawet jeśli wszystko się zmieni, to miłość będzie nadal rosła. Że dobrze będzie nam w niedzielne popołudnie wygodnie leżeć przy sobie. Że jeśli przestaniesz chcieć " tańczyć ze mną w deszczu " to 'pochlapiemy się w kałuży" Że to czego potrzebuję, i czego chcę to zawsze na pewno Twoja obecność. I nie pierwszą godzinę niepierwszego przedpołudnia spędzam nad myślą że powiedzieć Kocham Cię to wciąż za mało. Z jesieni 2015 nie mam zapisane nic oprócz folderu : ‘ Nasz ślub ‘ i obszernej galerii zdjęć. Niedawno znalazłam wydrukowany arkusz Exela w którym zapisałam wszystkie najważniejsze rzeczy do załatwienia. Do tej pory śmieją się ze mnie, że nigdy nie widzieli tylu tabelek w których był opisany tylko jeden dzień. Niech się śmieją - nie ważne. Na tym wyświechtanym kawałku papieru, z tabelą pełną godzin, kwot i uwag, czerwonym długopisem napisałam: Nawet jeśli nie zaplanuje wszystkiego, dziś planuje być dla Ciebie najwspanialszą żoną na świecie. 3 Października 2016 W dzień czarnego protestu napisałam kilku stronicowy tekst zatytułowany :‘Boje się’. Zaczyna się słowami : Mam dwadzieścia kilka lata, leże otulona kocem i czuje się sparaliżowana przez strach, a chcę tylko móc próbować dalej... Nie wrzucę go tutaj, bo jest dla mnie zbyt osobisty. Tydzień później okazało się że nie musimy już próbować dalej, że się udało. Kolejny tydzień później leżałam już w szpitalu i ratowaliśmy to co stworzyliśmy. Nie pamiętam z tego okresu dużo, chyba przez ten wielki strach byłam naprawdę sparaliżowana. Dobrze pamiętam na pewno to, że byłam wdzięczna ludziom i sile facebooka. Może to dobry czas i miejsce żeby powiedzieć dziękuję ? Dziękuję, za to poruszenie, mimo że wielu z was nie wiedziało, że chodzi o krew konkretnie dla mnie. I dziękuję, że mogłam zobaczyć zaskoczoną minę pielęgniarki, która przyszła powiedzieć że jest już krew, którą możemy przetoczyć, i że zgłosiło się tyle osób, że wystarczy jeszcze dla przynajmniej 5 osób w podobnej sytuacji do mojej. Dziękuję bo tamtego wieczoru spałam już dużo spokojniej. I że teraz małe stópki próbują połamać mi żebra. Jesień 2016 przespałam prawię całą, więc może dlatego teraz, kiedy przychodzą dni, które przypominają mi jesień, mam ochotę spisać to co się we mnie telepie ? Jesień 2017 ? Może tak jak w roku 2014 będzie wstawanie o piątej dwadzieścia, ale będzie też na pewno rosnąca jeszcze bardziej miłość i wdzięczność. Może nie będzie jak w roku 2015 wielkiej, dokładnie zaplanowanej imprezy. I błagam, by nie było jak w 2016 roku wielkiego strachu. Jesień 2017 będzie piękna. Tego pragnę. Zdjęcie : Ja październik 2014 Kategorie Życzenia Il tuo nome e simpatico e dolce come te. Buon Onomastico! Questi fiori ti portino i nostri migliori auguri nel giorno del tuo Onomastico! Auguri per il tuo Buon Onomastico! Un augurio al nome piu dolce. Buon Onomastico! Il tuo nome e bello come le rose. Buon Onomastico! Osoby, które odwiedziły tę stronę znalazły ją szukając: życzenia z okazji imienin po włoskuwszystkiego najlepszego z okazji imienin po włoskużyczenia na imieniny po włosku Kartki

kartka z pamiętnika po angielsku z tłumaczeniem